sobota, 6 października 2012

Od dziecka byłam lekko popaprana. Pamiętam, że w przedszkolu, kiedy ktoś mi wybitnie nie pasował wytrzeszczałam oczy i modliłam się, żeby buchnął z nich płomień piekielny. Musiałam wyglądać naprawdę po kretyńsku, kiedy z moich wytrzeszczonych oczu co najwyżej wylatywała poranna ropa... Dziś takim spojrzeniem darzę tych, którzy na wieść, że jakaś laska nie ma faceta, ostentacyjnie przekręcają swoje główki i z maksymalną łagodnością mówią coś w stylu: oj, nie martw się, trafisz na swojego, pewnie czai się już za rogiem... i gładzą cię przy tym po ramieniu. Ja z tą samą łagodnością mam ochotę ukręcić im te krzywe baniaki. Czy kobieta bez tej swojej "drugiej połówki" jest nie pełnowartościowa? Czy dorosła kobieta musi się przetaczać przez życie jedynie w tandemie? Ostatnio sen z powiek spędza mi pytanie dlaczego fajne dziewczyny najczęściej przyciągają śmierdziuchów, mentalno - intelektualnych niedorostków, pajaców, zapatrzonych w siebie chujków... Nie chcę przez to powiedzieć, że ja jestem z tych fajnych, ale cóż... jestem. Zastanawiam się jedynie, dlaczego kobiety przyciągają tak bardzo niepasujących do nich facetów. A może ci nieodpowiedni przyciągają fajne laski? Ciągle zadajemy sobie to pytanie i kwękamy, że ten okazał się zupełnie nie trafionym strzałem, tamten był głupi, jeszcze inny był tak inny od kobiety, że kłócili się nawet pod prysznicem. Zwykle konkluzja jest jedna, fajne babki przyciągają idiotów. Po rozstaniu nie ma żadnego innego argumentu niż ten, że to wszystko samo się stało, tak, tak, kochana, stałam sobie, a ten pajac się po prostu do mnie przykleił i tak przez osiem miesięcy jakoś wisiał mi u dupy... Lepiej mieć faceta i kasować tym faktem wszystkie singielki, mimo że męczarnia to nieznośna, bo facet jest taki, sraki, czy jeszcze inny? Cała ta parada szczęśliwości m. in. na Facebook'u przyprawia mnie o zapłon trzewii. Świetnie, pobraliście się, genialnie, że strzeliliście już dzieciaka, ale 300 zdjęć w katalogu "moje najukochańsze słoneczko" obrazujących śpiący, 5 - kilowy kotlet to już lekka przesada. Jedno foto i gratulację kilku przyjaciół w zupełności wystarczą, inaczej mam wrażenie, że z Facebook'a robi się genialny przewodnik dla pedofilów. Może nie powinnam się dziwić, przecież w epoce elekroniki monitorujemy niemal każdą chwilę z życia. Podglądamy się nawzajem i lubimy nie lubić na przykład takich spraw jak ta. Choć mnie to mierzi gapię się dalej i wzdycham jakie to kretyńskie, jakie to niemoralne, że sami okradamy się z prywatności najbardziej intymnych chwil. Podglądamy się, kiedy bierzemy prysznic i żałośnie zawodzimy w niebogłosy udając, że szampon to mikrofon, a żel pod prysznic to statuetka Grammy lub inny shit. Zastanawiać by się można nad sensem tego wszystkiego. Czy to chore? Cóż chyba takie czasy, że nikogo to nie szokuje. 20 lat temu ludzie inaczej zaspokajali swoje żądze. Te żądze dotyczące karmienia się plotką, bo to było od zawsze... Dżizzz... ale ja skaczę po tematach, chaotyczna ta notka zatem nie będę komplikować zapętlając się w nią dalej. Konkludując powiem, że śniło mi się, że ścięłam grzywkę, co też kosmos chce mi przez to powiedzieć?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz